Bez emocji Autorem tekstu jest Dariusz Żuk Film drażni, złości, wręcz wścieka swoim bzdurnym, leżącym u podstawy założeniem. Cóż nim jest? Oto świat po III wojnie światowej. Ludzkość odkryła i poznała – jak jej się wydaje – jądro swego szaleństwa, istotę swego dążenia do samozagłady. Uczucia i emocje. Stworzono więc antyutopię, świat doskonały, ale podszyty piekłem w swym założeniu – świat, w którym uczucia i emocje są zabronione, są śmiertelnym zagrożeniem dla jednostek ludzkich, jak i całego społeczeństwa. Uczucia – to zbrodnia karana śmiercią. Ucieczką od tej zbrodni może być tylko bezwzględna kontrola własnego umysłu, poprzez wstrzykiwany regularnie narkotyk, otępiający duszę, ale nie umysł. Zaprawdę – nie tylko to pomysł na film mało oryginalny, ale do tego pomysł zupełnie szalony. Bo człowiek bez uczuć nie może istnieć, nie może funkcjonować, nie może żyć po prostu. Żaden, choćby najsilniejszy narkotyk nie zastąpi człowiekowi jego motywacji do życia, nie da mu sensu istnienia. Ciało człowieka nie może istnieć bez tlenu.
Dziewczyna z konbini to jedna z tych książek, które objętościowo są niewielkie, ale niosą z sobą bardzo dużo treści. Keiko Furukura ma trzydzieści sześć lat i pracuje w konbini, czyli niewielkim sieciowym sklepie, otwartym dwadzieścia cztery godziny na dobę. I pomimo tego, że Keiko nikomu nie wadzi, pracuje, mieszka spokojnie sama, to nie wpisuje się odpowiednio w normy społeczne. Dlaczego? Bo mając prawie czterdzieści lat pracuje dorywczo w sklepie i jest sama, to znaczy nie ma męża ani dzieci. I to jest jeden z najciekawiej opisanych wątków w tej niewielkiej książce – presja społeczeństwa. Szczególnie znamienne są tu dwie sceny – gdy Keiko spotyka się z koleżankami, które nie rozumieją dlaczego nadal jest sama, więc kobieta musi uciekać się do kłamstwa, że to ze względu na problemy zdrowotne nie zaszła nigdy w ciążę. A druga, podczas grilla, kiedy to Keiko jest traktowana jak trędowata bądź wręcz wyśmiewana tylko dlatego, że nie ma partnera lub stałej pracy. Bo wg większości społeczeństwa tylko rodzina lub kariera oznaczają, że jesteś normalny i że wiesz, co zrobić ze swoim życiem.
Towarzystwo Naukowe Warszawskie ( TNW) – polskie towarzystwo naukowe z siedzibą w Warszawie, o strukturze akademickiej z dwustopniowym członkostwem na podstawie wyboru. Celem TNW jest popieranie i rozwijanie badań naukowych we wszystkich dziedzinach wiedzy, przez organizowanie zebrań naukowych, wykładów i odczytów, a także ogłaszanie konkursów na prace naukowe i przyznawanie nagród i prowadzenie działalności wydawniczej. Historia [ edytuj | edytuj kod] Powstało w 1907 i stanowiło kontynuację działalności Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Warszawie. Jego celem było rozwijanie i popieranie badań we wszystkich dziedzinach wiedzy oraz ogłaszanie po polsku prac naukowych. Członkowie założyciele TNW wywodzili się głównie z koła warszawskiego członków Polskiej Akademii Umiejętności oraz z kręgu absolwentów Szkoły Głównej i członków Kasy im. Józefa Mianowskiego. Przed I wojną światową TNW stało się największą instytucją naukową na obszarze zaboru rosyjskiego. Sekretarzem generalnym Towarzystwa w latach 1909–1916, 1918–1919, 1925 był Franciszek Pułaski.
Strony: [ 1] 2 3 Next Do dołu Wątek: Kawowiec w doniczce, czyli uprawiamy kawę;) (Przeczytany 13557 razy) Dostałam 4 owoce kawowca od naszego forumowego hodowcy. Kiedy? Daaaawno temu. Moczyłam w wodzie jak trzeba, zdjęłam osnówkę, wsadziłam do ziemi i czekałam... Minęło chyba z osiem tygodni do dziesięciu i dziś, pijąć poranną cascarę zobaczyłam... Trzy delikatne, śliczne, już całkiem wysokie (2-3cm) kiełki. Spinka - człowieku małej wiary - 3 na 4 to doskonały wynik! Dobrze kawowcowi u Ciebie. Relacja zdjęciowa w niedzielę wieczorem, dziś wyjeżdżam po pracy. Zapisane Imperfection is Beauty, madness is Genius and it's better to be absolutely ridiculous than absolutely boring - M. Monroe Za jakieś 9-10 miesięcy kolejny zbiór ziaren Fajnie że coś urosło! Ja też jestem na mobilnym do poniedziałku Można się w grupie co nieco o domowej uprawy kawy zapytać i dostać odpowiedz wprost z plantacji. Doświadczeń to im nie brakuje. A ja hoduję mojego kawowca, który przyszedł do mnie na początku roku - roślinka się rozwija, rośnie i grzeje w słonku.